środa, 27 lipca 2011

Razorwyre- Coming Out EP

                            
Debiutanckie EP zespołu Razorwyre, wyszło już w 2009 roku. Przyznam się, z bólem serca, że poznałem ich muzykę dopiero teraz i zabieram się za recenzje materiału. Dlaczego z bólem serca? Ano dowiecie się za chwilę. Dostajemy 5 numerów, czyli typowe EP, ale materiał trwa ponad 22 minuty, więc praktycznie tyle co Reign in Blood Slayera. Dla mnie wystarczająco dużo, żeby ocenić potencjał chłopaków ich umiejętności techniczne i aranżacje. Pierwszy kawałek Party of Five, wchodzą bębny, zaraz po nich gitary i wokal- od razu się dowiadujemy, że będziemy mieć do czynienia z heavy/thrashowymi kawałkami. Moja pierwsza myśl- ohmygod, to ktoś tak jeszcze brzmi w dzisiejszych czasach? Z lekką niechęcią słuchałem przez pierwsze sekundy, ale z czasem kiedy kawałek zaczął się rozkręcać, poczułem klimat. Kompozycje typowo w stylu lat 80` i pomyślałem- chuj mnie to obchodzi, to brzmienie świetnie siedzi! Super, że ktoś tak jeszcze brzmi. Co do aranżacji, sporo melodyjek, solówek, gitarzyści do słabych nie należą. I to zarówno pod względem gry, techniki jak i robienia numerów. Kawałki są dobrze zrobione, nie ma dziwnych wejść z dupy, wszystko jest poukładane. Poukładane, aczkolwiek sporo w tym heavymetalowego szaleństwa. W muzyce Razorwyre, można doszukiwać się wielu inspiracji. Zarówno heavy metalowych jak i thrahsowych, a Razorwyre zgrabnie łączą te dwa gatunki, dodając jeszcze do tego trochę własnego stylu. Płytę polecam głównie osobą które tęsknią za latami 80`. Które kochają to brzmienie i te kompozycje. Dużo gitarowych popisów, cały czas oczywiście jest gęsto. Co do wokalu- nie spadam z krzesła, ale jak najbardziej jest ok. Nie znam chyba za dużo zespołów z Nowej Zelandii, ale Razorwyre staję się moim jednym z ulubionych zespołów z tamtych stron.

8/10
 

wtorek, 26 lipca 2011

Dominik Mądrachowski (Łeb Prosiaka)


Z tym wytatuowanym gościem znam się już jakiś czas. To stary wyjadacz i oddany fan metalu, a swoją karierę muzyczną jako basista rozpoczął już ponad 20 lat temu. 
O początkach, wydarzeniach w Norwegii, koncertach i obecnej grze w zespole Łeb Prosiaka, rozmawiam z Dominikiem Mądrachowskim.



Cześć Dominik! Co u Ciebie? Pogoda daje popalić? U mnie było strasznie nie przyjemnie, ale powoli zaczyna się poprawiać...
Cześć:-) Po staremu jak to mawiają wikingowie, haha wiesz, upałów nie cierpię także męczę się latem. Nadaje się do życia w norweskich lasach.


Ale po tym wszystkim co wydarzyło się teraz w Norwegii? Słyszałeś o tym? Co uważasz o całym tym wydarzeniu, a raczej- tragicznych wydarzeniach.
Słuchaj, ja kocham Norwegię za krajobrazy, klimat, cało to piękno i surowość. To co miało miejsce w zeszłym tygodniu było wyczynem szaleńca i tyle. Tam nadal mieszkają cudowni ludzie, tolerancyjni dla emigrantów i rożnych religii. Niestety wszędzie tam, gdzie poglądy polityczne czy tez religijne mieszają się z fanatyzmem powstaje ekstremizm, i rożne tam inne gówno, jakie lata po głowie skrajnym prawicowcom. Jedno powiem jasno - NIENAWIDZĘ FASZYSTÓW I SKRAJNYCH NACJONALISTÓW!
  
Jasne, różnice kulturowe, religijne i polityczne zawsze były w Norwegii widoczne i powstawały przez to różne tragedie. Podając chociażby przykład z muzycznego świata jak to Varg Vikernes zamordował Euronymusa właśnie za różnice w poglądach politycznych...Czy palenie kościołów...Jak myślisz z czego to wszystko może wynikać?
Nie jestem politologiem dlatego moje tłumaczenie będzie krótkie i proste. Uważam i powtórzę to jeszcze raz, że wszędzie tam gdzie do jakiejś ideologi czy też religie doda się fanatyczne podejście wychodzi z tego ekstremizm. Masz fundamentalistów islamskich, żydowskich ale też i chrześcijańskich -- weźmy za przykład ludzi z tzw rodziny radia Maryja ojca dyrektora:-))) Osobiście bliżej mi jest do poglądów religijnych Pana Vikernes'a niż oszołoma z Torunia.

Powiem Ci, że w sumie uważam tak samo :). W dodatku patrząc na zmianę jaka dokonała się w Vargu po wyjściu z więzienia...Dobra, przejdźmy już do spraw muzyczno-artystycznych. Zacznijmy może od początku. Opowiedz jak to się stało, że usłyszałeś metal, złapałeś za bas i dołączyłeś do zespołu Slow Death.

Zanim dołączyłem do Slow Death moja metalowa droga już trwała dosyć długo:-)))) W telegraficznym skrócie było to tak. Jak wiesz (a raczej z racji wieku nie wiesz) lata '80 według mnie były najciekawszym okresem do dojrzewania, tego muzycznego też:-))) jak każdy w tamtych latach obiłem się o muzykę pop (Modern Talking i różne gówno czy Limahle). Na moje szczęście miałem sąsiadkę prawdziwą hipiskę, starsza o 10 lat, która za włosy mnie trzymając (wtedy krótkie jeszcze) kazała mi słuchać TSA. I to był początek mojej przygody z mocniejszym rockiem. Miało to miejsce coś około 82 roku. Później pod skrzydła wziął mnie wujek, który miał zbiór 1000 winyli! U niego liznąłem Thina Lizzego, UFO, Status Quo, The Who, Rolling Stone, The Beatles (swoją drogą nie uśmiej się ale do dzisiaj bardzo ważna dla mnie grupa:-))) i całej tej rockowej klasyki lat 60 i 70 tych. Pamiętam jak dzisiaj dzień (daty nie) w 86, kiedy idąc pod blokiem otwierają się okna i kolega Świder krzyczy - STARY DWAJ DO MNIE, MAMA NA BAZARZE KUPILA MI MASTER OF PUPPETS METALLICI. I tak zaczęła się moja przygoda z metalem. Później przyszedł czas na pierwsze Metalmanie (88,89 rok).Niezapomniane chwile. Nie pamiętam jak to było dokładnie ale któregoś dnia na naszej dzielni niejaki Ozi (Maciek Drozda), swoją drogą świetny już na tamte czasy gitarzysta powołał do życia Slow Death. Ponieważ wszyscy się znaliśmy z podwórka skład wyszedł jakoś sam z siebie.

Domyślam się, że to najlepsze czasy dla muzyki metalowej, żałuje, że nie mogłem choć ich zasmakować. A co do The Beatles to sam uważam ich za bardzo ważny zespół w historii rocka. Idąc już trochę dalej wciągnąłeś się w thrash i death metal, ale nie byłeś ortodoksem o czym świadczyła także Twoja fascynacja glamem...
Przyjacielu z glamem to historia zaczęła się od kiedy usłyszałem Guns N Roses:-))) Dosyć późno bo dopiero w roku 90. Do tego czasu bylem ortodoksyjnym death-thrash metalowcem. Usłyszałem Rudzielca, zakochałem się w Gunsach i moje horyzonty muzyczne rozszerzyły się w innym też kierunku:-))) Dzięki temu zacząłem słuchać Motley Crue, Poison. Trochę się chłopaki ze mnie śmiali ale co tam:-))) Jedno zaznaczę uniknąłem tego co było później nieuniknione co dla niektórych a mianowicie Nirvanomanii:-)))Nie to abym nie szanował Cobaina, ale jakoś mnie ta kraciastokoszulasta nacja nie pociągnęła. Owszem jako pierwszy na nasze osiedle przyniosłem płytę Pearl Jam Ten, którą kocham do dzisiaj, ale oprócz jeszcze Soundgarden moje seattlowskie fascynacje były słabe.

Czyli można powiedzieć, że zaliczyłeś każdy metalowy nurt po kolei. Przejdźmy do teraźniejszości. Teraz jesteś już szczęśliwym tatom, aktywnie spędzasz czas, grasz na basie w zespole Łeb Prosiaka, (do czego wrócimy za chwilę), fascynujesz się tatuażem, a do tego dochodzi za pewne praca- jak dajesz radę połączyć to wszystko?
To nic trudnego kolego:-) Bycie tatą 17-latka jest ciężkie fakt, ale mam mega dojrzałego syna dlatego odciąża mnie od takich zmartwień jakich ja przysparzałem mojej mamie w jego wieku:-) Jest sportowcem, dlatego wszelakie używki są dla niego obce. Tatuaż to moje hobby od...chyba 16 roku życia, kiedy to z kolega Wołasem i Daniłą dziergaliśmy sobie pierwsze krzyże (te obrócone w jedyną słuszną stronę) w lesie struną od gitary:-))) Jak ciebie to ciekawi to mi wydziergali wtedy po ciężkich bojach logo Deicide z jedynki. Prace mam ciekawą, chociaż przez tatuaże, muszę chodzić w koszuli z długim rękawem. Reasumując, wszystko można pogodzić jeśli się dobrze planuje.

Ponieważ jesteś także ogromnym fanem tatuażu, pytanie musi być też o tym- opowiedz o swoich dziarach, do których jesteś szczególnie sentymentalnie przywiązany, co przedstawiają, która z nich była „tą pierwszą” (o ile jeszcze znajduje się na Twoim ciele)?
Hahah, ta pierwsza (czyli szatańskie logo Deicide) już jest scoverowana dawno:-))) Sentyment mam do każdego wzoru na moim ciele. Zaczynałem się tatuować na początku lat 90, kiedy to ludzie, którzy dzisiaj są artystami, wtedy tylko ich udawali:-))) W efekcie czego po 2000r. musiałem dużo rzeczy coverowac, co trwa w sumie do dzisiaj. Znasz mnie trochę dlatego wiesz, ze sentymentem darze mój tatuaż Machine Head (logo z Supercharger)! Mam tez inwokacje z ulubionej powieści na nadgarstkach (Władcy Pierścieni). Kocham moje wszystkie dziary!

Za 4 dni konwencja w Gdańsku- bardzo bym chciał być, ale niestety nie dam rady. Będziesz tam? Czego spodziewasz się po tegorocznej edycji? Jakie masz nadzieje co do tej imprezy?
Będę bo chce ale tez i muszę, ponieważ prowadzę konferansjerkę na tej imprezie:-))) Jak co roku chłopaki z gdańskiego studia Pandemonium przygotowali mnóstwo atrakcji. Z tego co wiem będzie cała masa fajnych kapel, z czego ze dwie z USA. Ale najważniejsze, że będą super artyści z czołówki polskiej i europejskiej sceny tatuażu. Niestety nie wszyscy, których ja bym tam widział ale to już nie w mojej gestii leży ich zapraszanie. Nadzieje co do tej imprezy mam duże, ponieważ czuje się po części gdańszczaninem a w tym mieście jest mało imprez promujących takie rzeczy.

Przejdźmy do zespołu w którym obecnie grasz, czyli Łeb Prosiaka. Jak doszedłeś z chłopakami do porozumienia i wstąpiłeś w szeregi zespołu ?
Stary to mega spontaniczna akcja. Mój kolega a zarazem założyciel Łba Blitzu wystawił na FB ogłoszenie, ze szukają basisty. Ponieważ już jakiś czas nosiłem się z zamiarem rozruszania palców napisałem, ze w to wchodzę. I wlazłem:-)))). Chłopaki to zajebiste osoby!

Wokalista ŁP, Blitz to absolutny „asior” w polskim środowisku grindowym, jest niezwykle barwną postacią i świetnym szołmenem. Szczerze przyznam, że zapowiedź kawałka „Stara Rura” na imprezie Black Grind Death Fest w Warszawskiej Progresji to dla mnie mistrzostwo, lepsze od niejednego kabaretu. Obcujesz z nim na próbach, na koncertach. Czy jego zachowanie to element scenicznego szoł, czy jest taki po prostu na co dzień? A wracając jeszcze do tatuaży- przyznasz, że tatuaże Blitza z Warszawską Syreną itp. są niesamowite?

Mistrzu Blitzu to asior nad asiory, Mam przyjemność znać go dopiero dwa lata ale czuje jakbyśmy znali się od zawsze. Ten gość jest na co dzień cały grindowy:-))) Szoł, które robi na koncertach to czysto spontaniczny program artystyczny! Zero reżyserki i wcześniejszych przygotowań, dlatego jest to za każdym razem coś niesamowitego i jedynego w swoim rodzaju:-) Kabarety są reżyserowane, jego gigi nie:-)))Ha, co do jego dziary syreny, to szczerze powiem, że nie przyuważyłem jej:-))) Na próbach lata na golasa ale jakoś nigdy się nie wpatrzyłem co tam Mistrz Junior na nim wydziergał.

Jak już wspominałem, Łeb Prosiaka jest dla mnie i wielu innych pewnie fanów kultowym metalowym jajcarskim zespołem w Polsce, co wiąże się z tym, że jest traktowany z dużym przymrużeniem oka. Czy kiedyś chciałbyś pograć coś poważniejszego?
Jajca, czy tez nie odegrać takie coś równo to sztuka:-)Wiem coś o tym, ponieważ nawet w tej chwili, pisząc z Tobą mocuje się z ich materiałem. Dzisiaj próbex jak to mawia Bliztu. Nie wiem, czy wiesz ale wśród nas są bardzo dobrzy muzycy. Weźmy na ten przykład Niskiego (gitara), który gra z Olafem Deriglassoffem i był technicznym Janka Borysewicza. Pewnie, ze marzy mi się pograć coś innego. Osobiście mam ochotę na kapele, która stylistycznie będzie obracać się w klimatach Hardcore Superstar i Velvet Revolver ale do tego potrzebuję podciągnąć swój warsztat który w sumie nigdy nie był żadnym wielkim warsztatem:-))) Zaraz zaczynam regularne korepetycje z gry na basie także liczę, że na drugi rok moje palce będą sprawniejsze.

Jasne, w końcu Świnioujście to jeden z moich ulubionych albumów metalowych ogólnie! Wielkie Otwarcie Parasola w Dupie, też sobie cenie, ale wg mnie jest trochę przesadzone brzmienie pod względem siary hehe. No i ostatnie pytanie. Jakie są obecnie Twoje największe inspiracje muzyczne? Co najczęściej słuchasz? A może jest zespół który odświeżyłeś po latach ?
Uuuu stary tutaj jest o czym pisać:-))) Ostatnio moje loty muzyczne zahaczają o rzeczy, których kiedyś nie trawiłem a niepotrzebnie się blokowałem bo to wartościowe nuty. Weźmy na ten przykład progresiv. Zablokowany bylem na kapele Dream Theather długie lata. I po co się pytam?! straciłem masę. Znaczy się straciłem nie straciłem, teraz nadrabiam. Drugim nurtem, który był mi obcy to...właśnie mam kłopot z określeniem tego, ale kapele typu Bllindead, Cult Of Luna, Neurosis, Jarboe są jego najlepszymi przedstawicielami. Nie na darmo Blindead umieściłem na pierwszym miejscu ponieważ uważam ich za jeden z najciekawszych zespołów w naszym kraju. Co jeszcze? Ostatnio wchodzi mi cala masa amerykańskiego grania z tzw młodego pokolenia:-) Chevelle, Avenged Sevenfold, Breaking Benjamin, Rise Against. Kiedyś nawet tego nie chciałem tknąć palcem. Dzisiaj twierdze, ze tam jest cala masa zajebistych patentów. Myślę, ze trzeba dojrzeć do pewnych rzeczy i tyle. Jedni mi mogą wytknąć zdradę ideałów i diabelskich dźwięków a ja uważam death metal za moja kołyskę i zawszę do niej powrócę. Dodam, że moją jedyną inspiracją muzyczną od lat jest zespół MACHINE HEAD:-)))!!!

Wielkie Dzięki za Rozmowę.


poniedziałek, 25 lipca 2011

Igor „Killer” Kościelniak (Deathinition)


Wracając ok. godziny 21 od mojego gitarzysty z którym robiłem imieninową flaszkę, pomyślałem, że fajnie było by zrobić jakiś wywiad. Wywiad który zapoczątkuje erę magazynu Total Music. I tak też, wszedłem na neta, obczaiłem sytuację i na horyzoncie zobaczyłem gitarzystę Deathinition. Na totalnym spontanie. O początkach gry, supportowaniu Bonded by Blood, Fueled by Fire i nie tylko i o masie innych spraw- rozmawiam z gitarzystą Bydgoskiej formacji Deathinition, Igorem „Killerem” Kościelniakiem. 




Witaj Igor! Co u Ciebie? Gotowy na rozmowę?
Dzięki, u mnie w porządku, zadawaj pytania!

Standardowo jak to u młodych muzyków, muszę zacząć od pytania o początki. A więc jak to się stało, że usłyszałeś metal, złapałeś za gitarę i założyłeś zespół?
Zawsze w jakiś sposób lubiłem muzykę gitarową, od najmłodszych lat słuchałem Queen i Pink Floyd z kaset na jamniku, później bywało rożnie, byłem m.in. fanem The Prodigy, gdzie w moim odczuciu panuje podobna gęsta atmosfera do tej którą lubię w metalu. Jakoś pod koniec gimnazjum i na początku liceum zacząłem po raz pierwszy świadomie sięgać po muzykę metalową, w zasadzie od początku był to thrash metal, zaczynałem bowiem słuchać metalu od takich zespołów jak Sepultura, Testament, ale także Death , dopiero później w miarę zagłębiania się w metal musiałem przejść obowiązkowe tytuły takie jak Metallica, Exodus, Slayer. Grać na gitarze zacząłem jeszcze w Gimnazjum, natomiast dopiero w Liceum za ciężko zarobione w wakacje pieniądze zakupiłem mojego pierwszego elektryka. Wkrótce po tym z moim kolegą, który to wprowadzał mnie w coraz większą ilość kapel metalowych założyliśmy "zespół", w którym graliśmy covery thrashowe, ale także hard core'owe i nawet zrobiliśmy jeden własny utwór. W tym czasie w sumie powstała nazwa Deathinition, był to 2005r jednak właściwy początek istnienia zespołu, po wielu perturbacjach, szukaniu składu ostatecznie zespół powołany do życia został w 2008r w międzyczasie mój kolega zrezygnował z gry na perkusji, a ja dołączyłem do innego zespołu gdzie zdobyłem cenne doświadczenie i zagrałem mój pierwszy koncert.


Dzisiaj Deathinition to zespół który stale supportuje  różnorakie thrashowe gwiazdy w Polsce z USA i nie tylko. Wiem, że znajomość z Vladem pod tym katem bardzo dużo wam daje. Opowiedz trochę o najlepszych koncertach, które najlepiej wspominasz, być może jakieś imprezy po koncertach?

Tak, Vlad bardzo nam pomaga jeśli chodzi o bookowanie koncertów. To dzięki niemu graliśmy już z Hiraxem, Death Angel, Violetorem, Bonded By Blood, Fueled By Fire czy Andralls, z tym pierwszym zresztą będziemy grali na polskiej części ich nadchodzącej europejskiej trasy. Bardzo ciekawe zawsze były koncerty z serii Pozerkill, z ich okazji po raz pierwszy do naszego miasta zjechało liczniejsze grono fanów thrash metalu i zabawa pod sceną(jak i na niej - odsyłam do fot z występów Violatora, BBB i FBF), po tych koncertach oczywiście był zawsze ciekawe afterparty organizowane przez naszych znajomych w swoich mieszkaniach, na jednej z takich imprez Amerykanie nauczyli nas niecodziennego sposobu picia piwa, nazywanego przez nich "shootgun" który to polega na przebiciu puszki kluczem od dołu i otworzeniem właściwego otwarcia, co owocuje wtłoczeniem piwa przez mały utwór do jamy ustnej w bardzo szybkim tempie :D Bardzo ciekawym był też koncert w Katowickim MEga Clubie w ramach Silesian Masacre 2 - był to nasz pierwszyy takdużyy koncert gdzie publika przekroczyła 1000 osób, no i graliśmy z weteranami sceny Bay Area oraz wieloma fajnymi zespołami z mlodego pokolenia.
Najlepszym jednak koncertem dla nas był występ w Bydgoszczy przed Alastorem, gdzie osłabieni brakiem basisty zanotowali dużo mniejszą frekwencję podczas swojego występu niż my chwilę wcześniej, nie wspominając już o młynie pod sceną.

Koncert bez basisty ? Szczerze przyznam, ze to dość niecodzienny widok:D A ten sposób picia piwa gdzieś słyszałem- niezła jazda. Graliście z Bonded by Blood, więc na pewno doświadczyliście imprezy z panem Rubenem :D słyszałem o nim nie jedną historię co zrobił wtedy ? :D
Tak, Ruben to był zdecydowanie najbardziej imprezowy człowiek z całej tej amerykańskiej ekipy (BBB+FBF) podczas afterparty złamał on gryf w gitarze mojego kolegi, obiecał że w ramach rekompensaty odda mu jeden ze swoich basów BC Richa, jednak jak łatwo się domyślić nigdy do tego nie doszło :) Niemniej chłopak emanował energią i był duszą towarzystwa na imprezie :) szkoda, że odszedł z zespołu...


Właśnie słyszałem, że odszedł. Bardzo szkoda. Przejdźmy do naszego podwórka. Jak oceniasz polską scenę thrashową i ogólnie metalową? Czy może konkurować ona z jakąkolwiek inną sceną ze świata?
Jeśli chodzi o scenę metalową jako ogół, to niestety nie mogę powiedzieć, że prezentuje ona jakiś wysoki poziom w porównaniu do innych państw. Generalnie w ostatnich 30 latach na światowym poziomie wg mnie tylko Kat wydał parę płyt. Lecz teraz po rozpadzie Kat z Luczykiem chyba w ogóle nic nie robi, a KAT & RK jest tylko cieniem tego zespołu przed rozpadem. Niegdyś bardzo podobał mi się Horroscope, jednak poodejściuu Pisteloka zespół ten gra w moich oczach coraz słabiej i oddalając się coraz bardziej od thrashowej formuły. Nieźle za to wypada na koncertach The Nomads, choć takie "niemieckie" granie to nie do końca moje klimaty. Ostatnio Alastor z nowym wokalistą Mishą (Prywatnie moim dobrym kolegą) prezentuje się całkiem nieźle, ale coś więcej na ich temat będzie można powiedzieć dopiero gdy ukaze się ich nadchodząca płyta. Poziom trzyma też Testor, choć nie było mi dane usłyszeć ich najnowszego krążka, a jedynie pojedyncze zajawki.

Nadzieją jednak napawa mnie młoda scena. Zwłaszcza takie zespołu jak Fortress, Świniopas, The Crossroads uważam za czołówkę młodej polskiej sceny thrash metalowej, prócz tego wymienić należy jeszcze Headbanger, Terror Tactics, Whorehouse, War-Saw, Monolit, grający na dwie perkusje Vervrax i wiele innych. Część z tych zespołów ma już wydane płyty inne są dopiero w fazie demówkowej i tak naprawdę trudno przewidzieć jaki będzie los poszczególnych z nich, jednak myślę, że przynajmniej część z tych kapel będzie stanowić o sile polskiego thrash metalu.


Jak wiemy nie od dziś, polskie fora internetowe przepełnione są ogromną liczbą niespełnionych hejterów. Ty i Twój zespół też mieliście parę nie miłych z tym sytuacji. Jak reagujesz na takie zaczepki i co uważasz na temat tych opinii ?

To prawda, liczba trolli i hejterów na czołowych forach związanych z thrash metalem jest przytłaczająca i bardzo negatywnie wg mnie wpływa na wizerunek sceny jako całości. Ja zaś szczególnie byłem narażony na ataki z ich strony, dość personalne, rzadziejj zahaczające o Deathinition co w sumie mi schlebia, jako, ze do niewielu rzeczy zwziazanej z naszą muzyką byli się w stanie przyczepić. Niemniej jednak muszę się przyznać, że na początku przejmowałem się wieloma komentarzami szukając w nich wskazówek, biorąc pod uwagę opinię innych ludzi chciałem doskonalić siebie jako muzyka i kompozytora, kiedy jednak ich zaczepki przybrały raczej hejterowską modłę poszedłem za radami starszych kolegów, którzy od początku radzili mi, aby nie przejmować się opinią ludzi i robić swoje. Obecnie mamy już wszyscy do tego tak duży dystans, że w odpowiedzi na głupie posty hejterów zapewniamy ich tylko, ze nasze następne kawałki, koncerty itp będą dużo bardziej chujowe niż poprzednie. :) Myślę, ze to ich trochę zbiło z tropu. :)

Hehe dobry sposób nie powiem:) Opowiedz o Twoich obecnych muzycznych inspiracjach.

Zawsze starałem się inspirować wieloma rożnymi zespołami. Jeśli chodzi o metal, to bardzo imponuje mi granie w stylu Negligence, Toxik, czy też Helstar z Nosferatu. Jednak nie tylko do metalu ograniczają się moje inspiracje, ostatnio słucham trochę więcej muzyki neoklasycznej, oldschoolowego rapu, oraz d'n'b. Wszystko to w sposób pośredni wpływa na sposób postrzegania kompozycji i w efekcie kształt kompozycji do kawałków w DN. Zawsze jednak kieruję się zasadą, by grać gęsto - czy szybko czy wolno to i tak zawsze gęsto :)

Całkiem szeroki rozrzut. Teraz małe porównanie- jeśli popatrzysz na młodą scenę thrashową takie kapele jak Bonded by Blood, Fueled by Fire, Gama Bomb czy Toxic Holocaust, a stare thrashowe zespoły, Slayer, Testament, Sodom itp.itd- Czy młodziaki mają szansę wygryźć wyjadaczy? Czy tzn. uczeń może przerosnąć mistrza? Czy jesteś zdania, że najlepsza muzyka powstała w latach 80 i nigdy już nie powstanie muzyka tej klasy? Szczerze przyznam, że Toxic Holocaust to zespół który robi na mnie spore wrażenie jednak od ostatniej, wolę płytę an overdose of death...
Wiesz co, ja akurat mam innych faworytów z młodej fali ale mniejsza o to. Widzisz zespoły które podałeś grają bardzo klasycznie, siłą rzeczy niewiele wnosząc do thrashowego łojenia. Jestem zdania, że aby się wybić, trzeba prezentować coś nieco innego, znaleźć swój kierunek rozwoju, cel do którego się będzie dążyć. Doskonałym przykładem jest Evile, który to na pierwszej płycie zaprezentował nam zgrabną mieszankę Metalliki, Slayera, i paru innych, natomiast na drugim ich albumie można odnaleźć bardzo wyraźne zalążki własnego stylu,dzięki temu ta płyta (Infected Nations) zrobiła na mnie dużo większe wrażenie. Posłuchaj sobie też Negligence, oni już od pierwszej płyty zaprezentowali coś co nie jest aż tak oczywiste dla fanów thrashu. Myślę, że póki klasyczne zespoły grają i maja się dobrze, zapotrzebowanie na młode kapele które grają równie konserwatywnie nie będzie znacznie rosnąć. Ale myślę, że działa to też w drugą stronę i weterani też będą musieli sięgać po jakieś innowacje żeby ich twórczość nie stała się zbyt skostniała i archaiczna.
Generalnie im więcej zespołów na rynku tym poziom bardziej wyśrubowany.

Jasne, podałem po prostu przykłady. A Evile to faktycznie zespół z oryginalną wizją, zapomniałem o nim. Przejdźmy do stuffu. Na jakim sprzęcie grasz, na jakim chciałbyś?
Obecnie mam 2 gitary w kształcie V, Japońskiego Jacksona KV3 z Oryginalnym Floyd Rose'em oraz byłą sygnaturę m Mustaine'a - LTD DV8R która jest niesamowicie wygodna. W zasadzie chciałbym mieć drugą taką samą, ale białą i z Floydem. Co do Wzmaka, to używam starego lampowego Peveya Ultra 120 z początku lat '90 W zasadzie to nie przymierzam się do zmiany, jednak być może będę robił na zamówienie specjalny pedał łączący przester, funkcję podbicia i delay na solówki. Prócz tego Najzwyczajniejsza kolumna Marshalla 1960. Bardzo praktycznym elementem mojego rig'a jest system bezprzewodowy firmy Brace Audio, którego używam na wszystkich koncertach.

Z jakim zespołem chciałbyś podzielić scenę?
Jest wiele takich zespołów, z jednym z nich dzielić scenę będziemy już 1 września. Wtedy bowiem gramy w Szczecinie z Helstarem. Prócz tego chciałbym zagrać kiedyś z Exodusem, Heathen, Negligence, Vio-Lence, Coronerem oraz Toxik. No i na pewno z wieloma innymi. W zasadzie chcielibyśmy zagrać z każdym możliwym zasłużonym bandem :)

Plany na przyszłość.
Obecnie doszedł do nas nowy bębniarz z którym planujemy nagrać trochę nowego materiału i wydać jako demo jeszcze w tym roku, na przyszły rok planujemy nagranie pierwszego LP, prócz tego koncerty, coraz częściej, coraz lepiej i może w końcu za kasę :)

Tobie i Twojemu zespołowi tego życzę:) Ostatnie pytanie- wybierasz się na Metal Hammer Festival? W końcu to najprawdopodobniej ostatnia szansa żeby zobaczyć dziadków z Judas Priest. Szkoda, że bez K.K. Downinga...
Dziękuję w imieniu swoim i zespołu! Chętnie bym się wybrał na ten fest, ale jeszcze nie mogę jednoznacznie tego przewidzieć... Faktycznie szkoda, ze JP zagra bez Downinga, jednak mam wrażenie, ze dużo ludzi wybiera się na ten koncert ot tak, żeby odbębnić i mieć odhaczoną obecność na Judasach :) W sumie się nie dziwię, pamiętam wciąż hasło, z ich ostatniego koncertu w PL (Który to się nie odbył)
"Karol, człowiek przez którego odwołano Judasów" :D:D:D

Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić wszystkich którzy przychodzą na nasze występy, jak i tych którzy słuchają naszych nagrań i nabijają statystyki na last.fm :D:D oraz zaprosić na nasze nadchodzące koncerty 1.09.2011 z Helstarem i Vicious Rumors w Szczecinie, oraz z Hiraxem w listopadzie w Katowicach, Bydgoszczy i Warszawie. Thrash till death \m/

Dzięki za wywiad.



 

Extinct Gods- Wartribe

Wrocławski zespół Extinct Gods powstał już ładnych parę lat temu. Ich pierwsze demo „Dies Nefasti” przyjęło się całkiem pozytywnie. Przyszedł w końcu jednak czas na pełną płytę.
Wartribe rozpoczyna kawałek Q.U.A.L.M, od razu pierdolnięcie, bez intra, klimaciku itp. Choć co do tych „klimacików” nie byłbym taki pewien, bo cała płyta ma niesamowity klimat. Dalej mamy utwór który można było usłyszeć przed premierą płyty czyli Credo. Świetny numer, szczerze przyznam, że to zdecydowanie jeden z lepszych utworów na płycie, ba, dla mnie jeden z najlepszych death metalowych songów jakie dane mi było ostatnio słyszeć! Ale to co go czyni takim świetnym to właśnie o dziwo, wyrwanie się z typowej konwencji death metalowej. W utworze oczywiście mamy standardowo blasty, growl, ale to co zdecydowanie wyróżnia to czyste chórki w refrenie, co nadaje temu numerowi niezwykłego klimatu. Dalej mamy numer Wartribe, zaczyna się on czymś w formie intra, no i potem zaczyna się jazda, idealna do headbangingu.
Z utworze Deconstruction z kolei spotykamy się z bardzo ciekawym, oryginalnym aranżem, a także z genialną melodią prowadzącą, która przywodzi na myśl dokonania black metalowców z Dimmu Birgir, a dokładnie z kawałka Kings of the Carnival Creation. Nie traktuje tego jako kopiowanie- możliwe, że chłopaki nawet nie słyszeli tego numeru? Z kolei utwór Device of Survival, przynosi na myśl dokonania zespołu Cannibal Corpse.
Generalnie cała płyta jest bardzo urozmaicona, nie jest monotonna. Jest to dalej death metal, ale wyrwany z twardej konwencji. Pojawiają się tu wspominane już czyste chórki, plemienne intro w Wartribe, jest kawałek instrumentalny, przeróżne skale, oryginalne aranżacje. Trzeba także dodać, że instrumentaliści EG od wczoraj nie grają. Każdy z nich jest świetnym muzykiem. A i aranże są bardzo dojrzałe, przemyślane no i po prostu jak już wspomniałem- oryginalne. Płytę polecam głównie fanom, death metalu 21 wieku, ortodoksom płyta raczej się nie spodoba, ale oczywiście, mogą być wyjątki. Jest to po prostu death metal naszych czasów. Świetnie brzmiący (o czym właśnie zapomniałem wspomnieć), świetnie wyprodukowany.
Gratuluje chłopakom i życzę samych płyt tej klasy.

9/10

niedziela, 24 lipca 2011

Rebellion Tour 2011

Dwa wielkie autobusypod klubem- już wiadomo, że nie przyjechałem na festiwal pieśni i tańca. Drzwi otwarto po godzinie 18, liczba ludzi nie była jeszcze oszałamiająca (kilkadziesiąt osób), korzystając z okazji braku tłumów, poleciałem z kumplem na merch. Obczailismy towar i zdecydowaliśmy się na koszulki z trasy. Potem łachy do szatni, browarek i można siadać i czekać na start. Na scenie montował się już Devil in Me, zespół który obczajałem już troche wczesniej (jak każdy tego wieczoru, którego oczywiście nie znałem) i zapowiadał się bardzo obiecująco(mimo, że katole:)). W końcu zaczęli, spojrzałem na zegarek- planowany start 18:30 nieźle. Portugalczycy nie mieli łatwo jak pierwsi, ludzi nie było jeszcze za dużo, a i rola rozgrzewacza tym bardziej na koncertach hardcore nie jest łatwa. Chwila zapowiedzi, przywitanie i nakurwiali. Promowali swoją debiutancką płytę, póki co jedyny album Devil in Me. Od początku się nie oszczędzali, była energia, był czad, skakanie. Zagrali wyczekiwany przezemnie świetny numer promowany klipem Only God Can Judge. Koniec, bardzo fajne, pozytywne wrażenie jak na pierwszy zespół. Na scene pakował się All Fot Nothing co ciekawe band z laską na wokalu, byłem bardzo ciekawy jak laska daje rade w bandzie HC więc opuściłem miejsce siedzące i udałem się pod scenę. Już od początku zauważyłem, że dziewczyna jest świetną frontmanką- pewna siebie, zdecydowana, agresywna- pomyślałem wow, ta baba ma jaja. Grali poprawnie, choć tak naprawdę główną zaletą była właśnie charakterystyczna wokalistka. Instrumentalnie- ok po prostu poprawnie, zwykłe hc granie. No i Wisdom in Chains- od tej pory rozpoczął się już solidny mosh. Brzmienie mieli średnie- ale zwróciłem na to uwagę w zasadzie pod koniec, bo przez cały ich występ udzielałem się emojcą tłumu. Trapped Under Ice- zespół wyczekiwany przez kumpla, ja przyznam się bez bicia obczaiłem tylko 3 numery które podeszły mi ot tak. Ale nie przełozyło się to w ich graniu- okazało się, że mają dobre numery i potrafią grać, taki 100% brutalny hc, z fenomenalnym wokalistą. Dawali radę, a mosh pod sceną rozkręcał się coraz bardziej. No i czas już na Born From Pain. Wyczekiwałem strasznie tego bandu. Podłączali się dłużej niż pozostałe bandy. W końcu zajebali intro i polecieli. Zagrali tylko na jedno wiosło- to pierwsza sprawa która poszła zdecydowanie na niekorzyść, głównie w melodyjkach, gdzie było strasznie pusto. No i najgorsza sprawa- fatalne brzmienie o ile na początku jeszcze było ok to po jakimś czasie zrobił się masakryczny zlew, z którego cięzko było co kolwiek wyłapać. Miejscami bywało też nudno- zagrali parę świetnych numerów, oczywiście obowiązkowo Rise or Die, The New Hate State of Mind z ostatniej płyty, ale były momenty kiedy nie była tak fajnie. Generalnie super-oczyiście, zupełnie inna bajka niż nasze podwórko, bez żadnego porówania- jednak trochę się przejechałem. Spodziewałem się po holendrach więcej. No, ale na scene szykował się już Madball. Oczywiście najdłużej, ale to wytłumaczalne- musieli zabrzmieć najlepiej, tym bardziej, że akustyk totalnie zjebał bornów, tym razem nie mogli do tego dopuścić. W końcu- poszło intro i weszli po kolei pałker BFP Igor który gra z madballami w trasie w zastępstwie, Mitts, Hoya i nakurwiają. Pierwsze dźwięki i na scene wbiega Freddy. I od razu- oczywiście, zajebiste brzmienie, nie porównywalnie lepsze niż pozostałe bandy. Pod sceną już oczwiście pokaźna ilość ludzi, mimo lekkiego ścisku, mosh trwał, ja niestrudzenie pod barierkami, odśpiewywałem kolejne wersy. Od razu zobaczyłem, że Freddie to swój chłop, jego zachowanie, sposób bycia- bardzo na plus. Zaczęło się też wskakiwanie na scene. Niektórym musieli pomagać panowie ochroniarze hehe. Mi też parę razy z pomocą udało się na scenie znaleźć. Uściskałem Freddiego i zanurowałem z powrotem pod barierki. Set po prostu marzenie- same killery, świetne proporcje co do starych kawałków i nowych- nie zabrakło oczywiście, heavenhell, get out, inflirtrate the system, set it off, czy świetnych numerów z nowej płyty- All or Nothing czy Empire. Kiedy zeszli oczywiście to było mało, skandowanie madball wywołało chłopaków jeszcze na parę numerów. Po gigu udało mi się złapac pałkę. Po koncercie szybko do szatni, złapaliśmy szybko Freddiego do zdjęcia, jednak poszło bez flesha i zostało zrobione zajebiście ciemne. Coś może jednak będzie. Wzieliśmy plakaty przy wyjściu i pognaliśmy do auta. Krótkie podsumowanie- pierw chciałbym pochwalić organizatorów czyli Core-Poration- świetna organizacja- czasowo wszystko punktualnie, puntualny koniec, szybka i sprawna wymiana zespołów. Byłem pod wrażeniem. Publika- świetna, wielu sprawnych, wprawionych fajterów, oczywiście było też paru frajerów którzy pomylili klub z ringiem. Krótkie podsumowanie co do kapel oceniajac od 1 do 10: 
Devil In Me- 6- bardzo fajnie sprawdzili się, jako, że pierwszy zespół, wierzę, ze gdyby było więcej ludzi i jakiś mosh to polepszyło by występ.
All Fot Nothing- 5- fajnie, laska mistrzostwo, instrumentalnie tak jak pisałem- w porządku bez podniety
Wisdom In Chains- 7- kiepskie brzmienie, ale bawiłem się dobrze. Jako pierwsi zachęcili mnie do zabawy.
Trapped Uned Ice- 8- zajebisty, występ, ociękający brutalnością i emocjami.
Born From Pain- 6- Cóż, zawiodłem się, nie pokazali 100% swoich możliwości i nie brzmieli 
Madball- 10- bo cóż innego? Totalnie profesjonalny, wspaniały koncert, bardzo dobrze brzmiący, świetny set, najlepiej bawiący się ludzie. Po prostu magia.

Are you Fuckin` Ready?!

Witam Wszystkich! Z dniem dzisiejszym rusza lokalny, muzyczny magazyn internetowy TOTAL MUSIC! Celem magazynu jest relacja lokalnych koncertów mających miejsce w naszej okolicy (ale jak się uda to nie tylko), recenzje płyt lokalnych artystów i wywiady z lokalnymi artystami- choć jeśli oczywiście będzie szansa- coś więcej! Pozdrawiam!